Właśnie wróciliśmy z Mediolanu, a tu zima, choć miała być wiosna. Z drugiej strony w Mediolanie lało, więc nie wiadomo, co gorsze... Michał miał zaplanowane wykłady na Uniwersytecie w Pavii, a Małgosia ferie wiosenne, więc się podłączyłyśmy do wyjazdu. Uniwersytet Palackiego z Olomouca współpracuje z włoskim już od jakiegoś czasu. Włoscy studenci przyjeżdżają na staże do Czech na ołomuniecką romanistykę. Czescy poloniści mają okazję z kolei okazję zobaczyć włoską slawistykę, która działa w dużym oddaleniu od jakichkolwiek Słowian.
Sama Pavia nie jest duża, ale bardzo urokliwa:
Na wykładach na temat Adama Mickiewicza i Karla Hynka Machy okazało się, że młodzi Włosi o polskich ani o czeskich poetach nie słyszeli. Studiują rusycystykę, więc jest nadzieja, że znają np. Puszkina. O Goethem słyszeli, ale nie czytali:)) Po wykładach były fiołkowe lody:
Najładniejsze na Uniwersytecie w Pavii są papugi, wolno żyjące na terenie campusa. Najgorsze są toalety, mówiąc szczerze, porównywalne z tymi na Ukrainie. Kto był, wie o czym mówię. Kto nie był, lepiej niech pije mniej kawy i nie potrzebuje korzystać.
Jak zawsze we Włoszech, szukamy miejsc, gdzie można kupić lokalne wino. Nawet w związku z tym nauczyliśmy się trochę włoskiego, bo po angielsku kupimy wino w sklepie z winami, ale nie na targu, ani w małym sklepie na przedmieściach. A trzeba mieć priorytety. Tym razem winiarz na naszą informację, że jesteśmy z Czech podsumował, że Czech to on nie zna, ale zna Rumunię. Daleko z tych Czech do Rumunii?
Poprzednio też nikt o Czeskiej Republice nie słyszał, ale znali Polskę i od razu próbowali z nami dyskutować o Janie Pawle II, ale nasza znajomość włoskiego na to przygotowana nie była.
W moim ulubionym audiobooku Mayes opowiada, że za kierownicą we Włoszech w jej męża wstępuje demon i dostosowuje się do jazdy tubylców. W Michała też wstępuje i jeździ jak w Formule pierwszej. Może wszyscy mężczyźni tak mają w tym kraju? Ja mogę się zamienić za kierownicą dopiero po przekroczeniu Alp, w bezpiecznej i uporządkowanej Austrii, gdzie na drodze są jakieś zasady, a nie prawo silniejszego. Czesi mówią, że Polacy jeżdżą tragicznie. My osobiście uważamy, że najbardziej chamscy kierowcy są w Pradze. Ale przy Włochach jedni i drudzy jeżdżą jak aniołki, w związku z czym mamy małą dedykację dla włoskich kierowców - prosto z centrum Mediolanu.
Wyjazd z parkingu przy metrze w Molino Dorino jest tylko dla ludzi o stalowych nerwach.
Z dużym wyprzedzeniem poprosiliśmy o pomoc w kupnie biletów na Ostatnią Wieczerzę- i udało się nam na 10 minut dostać do środka (samo czekanie i procedury związane z wejściem zajmują 2x tyle czasu, co samo oglądanie fresku). Ale nic nie ujmując Da Vinciemu, znacznie większe wrażenie zrobiła na nas wystawa impresjonistów, wypożyczona z Philadelphia Museum of Art. Będzie aż do września, więc jeśli ktoś planuje być w pobliżu, to zachęcam. Warto to zobaczyć na żywo.
Przy okazji poszliśmy też na wystawę Albrechta Durera, jak już tam byliśmy.
Ale trochę nas rozczarowała. Zabrakło Autoportretów, nie było zająca, za to trafił się jeden Da Vinci:
Blisko Pavii jest niewiarygodny klasztor kartuzki z XIV wieku. Więc jeśli się już wybierzecie w okolice Mediolanu, to koniecznie jedźcie i tam.
Bilety lotnicze z Ostravy lub z Katowic do Bergamo są w całkiem przyzwoitych cenach.
Sama Pavia nie jest duża, ale bardzo urokliwa:
Na wykładach na temat Adama Mickiewicza i Karla Hynka Machy okazało się, że młodzi Włosi o polskich ani o czeskich poetach nie słyszeli. Studiują rusycystykę, więc jest nadzieja, że znają np. Puszkina. O Goethem słyszeli, ale nie czytali:)) Po wykładach były fiołkowe lody:
Jak zawsze we Włoszech, szukamy miejsc, gdzie można kupić lokalne wino. Nawet w związku z tym nauczyliśmy się trochę włoskiego, bo po angielsku kupimy wino w sklepie z winami, ale nie na targu, ani w małym sklepie na przedmieściach. A trzeba mieć priorytety. Tym razem winiarz na naszą informację, że jesteśmy z Czech podsumował, że Czech to on nie zna, ale zna Rumunię. Daleko z tych Czech do Rumunii?
Poprzednio też nikt o Czeskiej Republice nie słyszał, ale znali Polskę i od razu próbowali z nami dyskutować o Janie Pawle II, ale nasza znajomość włoskiego na to przygotowana nie była.
W moim ulubionym audiobooku Mayes opowiada, że za kierownicą we Włoszech w jej męża wstępuje demon i dostosowuje się do jazdy tubylców. W Michała też wstępuje i jeździ jak w Formule pierwszej. Może wszyscy mężczyźni tak mają w tym kraju? Ja mogę się zamienić za kierownicą dopiero po przekroczeniu Alp, w bezpiecznej i uporządkowanej Austrii, gdzie na drodze są jakieś zasady, a nie prawo silniejszego. Czesi mówią, że Polacy jeżdżą tragicznie. My osobiście uważamy, że najbardziej chamscy kierowcy są w Pradze. Ale przy Włochach jedni i drudzy jeżdżą jak aniołki, w związku z czym mamy małą dedykację dla włoskich kierowców - prosto z centrum Mediolanu.
Wyjazd z parkingu przy metrze w Molino Dorino jest tylko dla ludzi o stalowych nerwach.
Z dużym wyprzedzeniem poprosiliśmy o pomoc w kupnie biletów na Ostatnią Wieczerzę- i udało się nam na 10 minut dostać do środka (samo czekanie i procedury związane z wejściem zajmują 2x tyle czasu, co samo oglądanie fresku). Ale nic nie ujmując Da Vinciemu, znacznie większe wrażenie zrobiła na nas wystawa impresjonistów, wypożyczona z Philadelphia Museum of Art. Będzie aż do września, więc jeśli ktoś planuje być w pobliżu, to zachęcam. Warto to zobaczyć na żywo.
http://www.impressionismoeavanguardie.it/ |
Ale trochę nas rozczarowała. Zabrakło Autoportretów, nie było zająca, za to trafił się jeden Da Vinci:
Wikipedia |
Bilety lotnicze z Ostravy lub z Katowic do Bergamo są w całkiem przyzwoitych cenach.
Komentarze
Prześlij komentarz